Po niespełna tygodniu w Australii, która totalnie mnie oczarowała przyszła kolej na Singapur, do którego udałem się na pokładzie linii lotniczych Scoot. O liniach tych ostatnimi czasy zrobiło się w Polsce nieco głośniej, a wszystko to za sprawą otwartego 20 czerwca 2018 roku połączenia z Berlina do Singapuru. Dlatego też postanowiłem napisać krótką recenzję z lotu tymi liniami.
Lot liniami Scoot
Scoot to singapurski przewoźnik niskobudżetowy, który oferuje swoje połączenia głównie w Azji, ale lata także do Australii i Nowej Zelandii. Linia ta obsługuje także dwie europejskie destynacje: Ateny-Singapur oraz Berlin-Singapur. Korzystając z przesiadki w Singapurze, na jednym bilecie możemy podróżować w różne zakątki Azji, a także do kilku australijskich czy nowozelandzkich miast.
|
https://www.flyscoot.com/en/fly-scoot/who-we-are/where-we-fly |
Linia w swojej flocie posiada samoloty Airbus A320, a także szerokokadłubowe Boeing 787 Dreamliner, zarówno w wersji 787-800, jak i 787-900.
Nie ukrywam, że z jednej strony byłem bardzo ciekaw tego lotu, a jednocześnie miałem lekkie obawy. Scoot to typowy low-cost, w którym za wszelkie udogodnienia należy dopłacać. Lista możliwych do wykupienia usług jest dość spora, co możecie także zobaczyć na poniższym zdjęciu.
O ile powyższe usługi dodatkowe, które możemy zakupić jakoś specjalnie mnie nie dziwią (w końcu na takiej zasadzie funkcjonują tanie linie lotnicze i z tym zawsze należy się liczyć), o tyle jedna informacja na moim potwierdzeniu mnie bardzo zaskoczyła. Mianowicie…
Tak, na pokładzie nie wolno spożywać własnego jedzenia. Serio? Jak dla mnie chyba trochę przegięcie. A jak to wygląda w praktyce? O tym w dalszej części tego posta.
TR 19 Scoot Airlines Melbourne(MEL) – Singapur(SIN)
Samolot: Boeing 787-900 Dreamliner
Numer reg.: 9V-OJF
Miejsce: 8J
Kupując bilet w liniach lotniczych Scoot do wyboru mamy dwie klasy podróży: Economy, a także ScootBiz, w której oprócz lepszych miejsc w przedniej części kabiny otrzymujemy szereg usług dodatkowych zawartych w cenie. W klasie ekonomicznej natomiast bilety dostępne są w kilku różnych taryfach. Taryfa podstawowa obejmuje sam bilet. Flybag zawiera w cenie 20kg bagażu nadawanego. W taryfie FlyBagEat natomiast uwzględniony jest także posiłek.
Ja początkowo wykupiłem bilet w taryfie FlyBag, a 2 dni przed lotem wykupiłem dodatkowo miejsce. Jako, że lot z Melbourne do Singapuru trwa 8 godzin zdecydowałem się na miejsce w przedniej części kabiny, w tzw. strefie Scoot-in-silence, z dodatkową przestrzenią na nogi, tuż za klasą biznes. Miejsce takie kosztowało mnie 39 dolarów singapurskich. Początkowo obawiałem się, czy nie będzie to strata pieniędzy. Jednak po zobaczeniu na podglądzie, że strefa ta jest w dużej części pusta to stwierdziłem, że zaryzykuję.
Lot zaplanowany był na godzinę 13:20. Chwilę przed 10 opuściłem hotel, który znajdował się w samym centrum Melbourne, w strefie darmowego tramwaju, podobnie jak stacja, z której odjeżdżają ekspresowe autobusy na lotnisko w Melbourne. Dzięki temu dojazd na stację nie kosztował mnie nic, natomiast bilety na SkyBusa miałem już zakupione. Dwa dni wcześniej od razu zakupiłem w obie strony. Bilet w dwie strony kosztuje 37 dolarów, w jedną stronę- 19,50 AUD. Przejazd na lotnisko zajmuje jakieś 30-40 minut. Kupując bilety przez Internet, można zaoszczędzić jeszcze kilka dodatkowych dolarów. To akurat dowiedziałem się po fakcie.
Wcześniej sprawdziłem, z którego terminala odlatuje mój lot, więc odrazu udałem się do terminalu T2, gdzie chwilę mi zajęło zanim zorientowałem się, gdzie odbywa się odprawa na mój lot oznaczony numerem TR19.
Gdy już udało odnaleźć się odpowiednią strefę, moim oczom ukazała się ogromna kolejka. Dwa razy sprawdziłem, czy to aby na pewno tutaj. Tak, niestety nie myliłem się, TR19 do Singapuru. To była zdecydowanie najdłuższa kolejka do odprawy biletowo-bagażowej, w jakiej kiedykolwiek stałem. Po prawie godzinie, z zegarkiem w ręku, udało mi się odprawić i nadać bagaż.
Na szczęście zdecydowanie lepiej było na kontroli bezpieczeństwa, gdzie obyło się bez większych kolejek. Kilka minut i już byłem na duty-free. Choć strefa ogólnodostępna w tym terminalu nie zrobiła na mnie żadnego wrażenie, o tyle po przejściu kontroli bezpieczeństwa dość pozytywne zaskoczenie. Spora strefa duty-free, nie tylko z alkoholem czy kosmetykami, ale także z elektroniką, a także kilka sklepów dobrych, znanych marek. W terminalu mnóstwo miejsc do siedzenia, a do tego wszystkiego jeszcze piękne widoki. Bo na płytę można zerkać z kilku różnych miejsc, a na niej nie brakuje bardzo ciekawych samolotów. Widok Airbusa A380 nie należy tutaj do rzadkości.
Boarding miał rozpocząć się o 12:35, jednakże ostatecznie wpuszczanie na pokład rozpoczęło się po godzinie 13, czyli na dwadzieścia minut przed startem samolotu. Spodziewałem się boardingu grupowego, bo numery grup znajdowały się na kartach pokładowych, ale nic z tego. Kto pierwszy, ten lepszy (z wyjątkiem klasy biznes oraz osób podróżujących z małymi dziećmi). W takim przypadku najrozsądniej było po prostu czekać i wsiąść do samolotu na samym końcu, choć długa kolejka utworzyła się już na długo przed startem boardingu.
Na pokładzie powitały nas dwie stewardessy w żółto-czarnych kostiumach, wskazując każdemu drogę do miejsca. 8J? Drugi korytarz i w prawo. Po pewnym czasie drzwi samolotu zostały zamknięte, natomiast, a kilka minut później kabina była przygotowana już do startu. Wystartowaliśmy o 13:46.
Gdy tylko wyłączona została sygnalizacja „zapiąć pasy” (która utrzymywała się dość długo, tak swoją drogą), załoga rozpoczęła serwis pokładowy. W pierwszej kolejności posiłki otrzymały osoby, która zamówiły je sobie wcześniej online. Też planowałem coś zamówić, aby coś ciepłego zjeść w czasie tego 8-godzinnego lotu, ale jak się okazało, było już za późno, gdyż posiłki można zamawiać do 72 godzin przed planowanym lotem.
Na pokładzie oczywiście również można kupić coś do jedzenia. Ciepły posiłek to wydatek 12 dolarów singapurskich. Nie jest to zdecydowanie obiad, którym można się najeść, ale zawsze coś. Dla porównania, lepsze jedzenie jadłem w liniach Air Asia. Z tą różnicą, że tam ciepły posiłek, zdecydowanie lepiej prezentujący się od tego, kosztował jakieś 15-20zł.
A jak to jest z tym własnym jedzeniem? Trzeba przyznać, że stewardessy chodzą przez kabinę dość często. Nie widziałem jednak, by komukolwiek zwrócono uwagę, przynajmniej w tej strefie, gdzie siedziałem. Sam też jadłem jakieś drobne przekąski czy piłem własne napoje. Chociaż nie powiem, ten zapis o zakazie swojego jedzenia jest dość dziwny. Rzekłbym nawet, że nieco kontrowersyjny. Przez to można też czuć się nieco niekomfortowo.
Jeśli chodzi o samolot, który obsługiwał ten lot to Boeing 787-900 Dreamliner o numerach 9V-OJF, latający w liniach Scoot od dobrych 3 lat, czyli bardzo młody egzemplarz.
W klasie biznes znajduje się 35 miejsc w układzie siedzeń 2-3-2. W strefie miejsc z dodatkową przestrzenią na nogi ScootinSilence znajduje się 45 miejsc, natomiast w standardowej klasie ekonomicznej – 295. Układ siedzeń w obydwu strefach to 3-3-3.
Okna samolotu nie podsiadają zasłonek, a w celu przyciemnienia szyby wystarczy wcisnąć przycisk. W podłokietniku zainstalowany jest także przycisk do zapalania światła oraz do przywołania załogi. Miejsce tych przycisków jest dość niefortunne. Bardzo często ktoś zupełnie nieświadomie wzywał do siebie załogę.
Miejsca w rzędach 7-10 oferują naprawdę odpowiednią ilość miejsca na nogi i w przypadku dłuższego lotu miejsca te są warte swojej ceny, według mnie. Miejsca standardowe wydawały się dość ciasne, choć podkreślam, wydawały się. Może nie jest aż tak źle, nie wiem, nie siedziałem tam. Chociaż sądząc po tym, że co druga osoba siedząca przy korytarzu miała nogi ciągle w przejściu śmiem twierdzić, że było ciasnawo… .
Gdzieś nad środkową Australią… |
A jak Scoot wypada w porównaniu na tle tradycyjnych przewoźników pod względem cenowym? Sprawdźmy to na przykładzie dwóch tras z Berlina: bezpośredni lot do Singapuru oraz lot przesiadkowy do Sydney. W obu przypadkach szukam najtańszych taryf w marcu 2019.
Berlin Tegel – Singapur – marzec 2019
Cena za sam lot, bez bagażu i jedzenia to 335,46 euro. To około 1450zł. Jeśli jednak zdecydujemy się na lot z bagażem i jedzeniem, wtedy za taki bilet będziemy musieli zapłacić 489,46 euro, czyli około 2100zł.
Dla porównania, w podobnych datach, na pokładzie Dreamlinera linii LOT do Singapuru możemy polecieć za niecałe 2800zł. W podobnych cenach możemy kupić bilety w Qatar Airways czy w Lufthansie, jednakże w tych przypadkach, ze względu na konieczne przesiadki, czas podróży wzrasta o kilka godzin.
W przypadku lotów do Sydney, Scoot w podstawowej taryfie oferuje nam bilety już od 542,69 euro, tj. około 2350zł, z przywoitymi czasami podróży (odpowiednio 23 i 28 godzin), co jest bardzo dobrą ceną jak na lot do Australii. Po dodaniu bagażu i posiłku cena wzrasta do około 3300zł.
W tym samym okresie Qatar Airways proponuje nam bilety za 4300zł, Emirates za prawie 4600zł, natomiast LOT – 4400zł, z całkiem wygodnymi przesiadkami w Singapurze, a loty do i z Australia obsługiwane są przez Airbusa A380 linii Qantas.
Podsumowanie lotu na pokładzie linii Scoot Airlines
Scoot Airlines może być ciekawą alternatywą jeśli chodzi o loty do Singapuru. A jeszcze bardziej do Australii, gdzie różnica cenowa w porównaniu z tradycyjnymi przewoźnikami jest jeszcze bardziej odczuwalna.
Oczywiście w tym przypadku musimy się pogodzić z brakiem pewnych udogodnień. Nie mamy co liczyć, na system rozrywki pokładowej, słuchawki, koc, czy poduszkę. No, chyba, że sobie za nie dodatkowo zapłacimy to owszem. Na podstawie mojego lotu na trasie Melbourne-Singapur za największe zalety Scoota uważam: niskie ceny biletów, przesympatyczna załoga pokładowa, miejsce w strefie ScootInSilence warte swojej ceny w przypadku długiego lotu, a także ciekawa siatka połączeń.
Na minus zdecydowanie kiepskie i drogie jedzenie na pokładzie, a także irracjonalny zakaz spożywania własnego jedzenia. Jednakże nie oszukujmy się, kto tam nie je czegoś swojego. 🙂 Mimo wszystko, wybierając linie lotnicze Scoot możemy sporo zaoszczędzić na biletach. W szczególności jeśli lecimy w dwie osoby bądź więcej. A zaoszczędzone pieniądze będą mogły pokryć koszt kilku noclegów.
Komentarze