Po wielu lotach na pokładzie islandzkich linii lotniczych Icelandair w końcu przyszedł czas na pierwszy lot w klasie biznes tego właśnie przewoźnika. Podczas swojego lotu z Keflaviku do Glasgow miałem okazję sprawdzić, co Icelandair oferuje swoim pasażerom w klasie Saga Premium. Jesteście ciekawi? Zapraszam do zapoznania się z poniższym wpisem!
Gdy tylko pojawiła się promocja na bilety w klasie biznes linii Icelandair, od razu wiedziałem, że to jest w końcu ten moment. Pojawiła się okazja na spełnienie kolejnego lotniczego marzenia związanego z Islandią. Lot klasą biznes narodowego przewoźnika Islandii – Icelandair.
W klasie ekonomicznej miałem okazję lecieć już kilka razy, a na blogu znaleźć możecie recenzję z mojego lotu do Nowego Jorku, który odbyłem we wrześniu 2018 roku.
Na początku muszę Wam się od razu do czegoś przyznać. Lot do Glasgow był dość krótki, dlatego nie do końca też miałem czas, by się tym wszystkim nacieszyć. Dlatego też nie mam za wiele zdjęć z tego lotu, za co z góry przepraszam. To był mój pierwszy lot w klasie biznes. Chciałem się nim nacieszyć! Wybaczcie mi zatem brak zdjęć!
Numer lotu: FI430
Trasa: Keflavik(KEF) – Glasgow(GLA)
Klasa: Saga Premium
Miejsce: 3A
Samolot: Boeing 757
Numer reg.: TF-FIA
Wiek samolotu: 19 lat
Odprawa i kontrola bezpieczeństwa
Mój lot zaplanowany był na godzinę 7:35, więc na lotnisku pojawiłem się odpowiednio dwie godziny przed planowym startem. W hali odlotów było już naprawdę bardzo tłoczno. Dla pasażerów klasy biznes przeznaczone jest oczywiście osobne stanowisko odprawy. Ja jednak nie musiałem z niego korzystać. Do Glasgow leciałem tylko na weekend, więc bagaż podręczny w zupełności mi wystarczył. A to pozwoliło mi na odprawienie się online, bez konieczności nadawania bagażu.
Pasażerowie klasy biznes upoważnieni są do skorzystania z Fast Track’a, czyli osobnego stanowiska do kontroli. Dzięki temu przez kontrole bezpieczeństwa udało się przejść naprawdę bardzo szybko, bez konieczności czekania w kolejkach.
Salonik biznesowy Icelandair Saga Lounge
Po przejściu przez kontrolę bezpieczeństwa i sklep duty-free od razu udałem się w kierunku saloniku biznesowego Saga Lounge, który zlokalizowany jest w pobliżu kontroli paszportowej. Lotnisko w Keflaviku znam bardzo dobrze, jednakże w saloniku nigdy wcześniej nie miałem okazji być. Salonik ten nie akceptuje karty PriorityPass. Nie ma także możliwości zapłaty za jednorazowe wejście, więc być może była to moja jedyna szansa, by się tam znaleźć. Dlatego też nie chcąc tracić czasu, od razu się tam udałem.
Tak jak już wspomniałem, salonik zlokalizowany jest tuż przy kontroli paszportowej, w pobliżu bramki A15. Wjeżdżamy schodami do góry. gdzie najpierw ukazują nam się białe, niezbyt estetyczne ściany, a następnie widzimy duży, podświetlony napis Saga Lounge.
Na recepcji była chwilowo mała kolejka, jednakże szybko rozładowana została przez dwie pracujące tam Panie. Tuż po wejściu, po prawej stronie znajduje się bufet z przekąskami oraz napojami. W porze śniadaniowej nie zabrakło pieczywa, wędlin, serów. Ja zdecydowałem się na słodkie śniadanie w postaci pankejków z jogurtem i owocami. Jak się okazało, nieco jeszcze przymrożonymi owocami. Wybór napojów był spory. Ze względu na wczesną porę lotu mój wybór ograniczył się do islandzkiej wersji Fanty, czyli Appelsina. Praktycznym rozwiązaniem było także umiejscowienie ekspresów do kawy w kliku miejscach saloniku. Do tego obsługa regularnie przechodziła przez salę i zbierała brudne naczynia czy puste butelki.
Całe pomieszczenie jest naprawdę spore, dzięki czemu bez problemu można znaleźć idealne dla siebie miejsce na wypoczynek. Nie brakuje zarówno miejsc zarówno tych ze stolikami, które idealnie sprawdzają się podczas posiłku, jak i wygodnych foteli. Także takich, na których można się zrelaksować i podziwiać widok na płycie. Bez problemu także podładujecie swój telefon czy laptopa.
Niestety końcówka września to już ten moment, kiedy między szóstą a siódmą rano na Islandii jest jeszcze dość ciemno, przez co robienie jakichkolwiek zdjęć ruchu na płycie sobie odpuściłem. W ramach rekompensaty wrzucam zdjęcie zrobione z autobusu.
Kontrola paszportowa oraz boarding
Około 40 minut przed planowanym odlotem udałem się w kierunku kontroli paszportowej, gdzie skorzystałem z automatycznej bramki. Gdy znalazłem się w strefie bramek D, gdzie odbywają się wszystkie loty non-Schengen, przy bramce D22B rozpoczął się właśnie boarding. W pierwszej kolejności dla pasażerów klasy biznes oraz tych z wyższymi statusami w programie lojalnościowym linii Icelandair. Niestety do samolotu zawiózł nas autobus, a co za tym idzie, priorytetowy boarding miał nieco mniejsze znaczenie.
Miejsca, posiłek oraz system rozrywki pokładowej w klasie biznes
W samolocie bez problemu odnalazłem swoje miejsce, które było niestety przez kogoś zajęte. Jak widać, w biznes klasie też się zdarzają takie sytuacje. Tuż po zajęciu miejsca, stewardessa poczęstowała nas drinkiem powitalnym – owocowy shot z grejpfruta, jabłka i z dodatkiem chili. Bardzo dobry, choć dopóki nie zobaczyłem menu, byłem święcie przekonany, że był tam także imbir. Oprócz tego otrzymaliśmy także butelkę wody oraz elegancko zapakowane słuchawki, których nawet nie zdążyłem przetestować.
Miejsca w klasie biznes są naprawdę bardzo duże i wygodne. Fotele ustawione są w konfiguracji 2-2. Nie ma możliwości przekształcenie fotelu w łóżko, jednakże w przypadku lotów europejskich jest to zupełnie zbędne. Siedzenie są o wiele większe i wygodniejsze niż te w klasie ekonomicznej, co jest ogromnym plusem. W schowkach bagażowych było nieco mało miejsce. Sporo przestrzeni zajmowały tam koce czy poduszki.
Tuż po starcie załoga od razu zaczęła podawać śniadanie, które bardzo przypadło mi do gustu. Omlet z serem, bekonem i ze szparagami. Do tego croissant z masłem, sałatą i kawałkami papryki. I na koniec to co zaskoczyło mnie najbardziej. Podany w słoiczku skyr jabłkowy z musem miętowym! Przez ponad dwa lata mieszkania na Islandii nigdy nie jadłem tak dobrego skyru. Rewelacja!
Na pochwałę zasługuje także miła i uśmiechnięta załoga pokładowa, która cały czas dbała o to, by nikomu niczego nie brakowało, a także na bieżąco zabierała puste naczynia.
Podobnie jak w klasie ekonomicznej, każdy do dyspozycji ma system rozrywki pokładowej. W klasie Saga Premium ekrany są znacznie większe. Nie jestem wielkim fanem tego, co w ramach tego systemu oferuje Icelandair. A już najbardziej irytują mnie niekończące się reklamy, które trzeba obejrzeć przed rozpoczęciem z pełnego korzystania z sytemu rozrywki. Ale dobrze zawsze mieć mapę i widzieć, gdzie się aktualnie znajdujemy. 🙂
Na pochwałę zasługuje także bezpłatne Wi-Fi dla pasażerów klasy biznes, które działało całkiem sprawnie. Pamiętajcie tylko, by mieć gdzieś pod ręką numer Waszej rezerwacji, który potrzebny jest, by zacząć korzystać z bezpłatnego Internetu.
Podsumowanie lotu
Cały lot był bardzo przyjemny. Przed startem mogłem obserwować poranny traffic na islandzkim lotnisku w Keflaviku. Następnie na niebie pojawiło się nieco chmur, które jednak również prezentowały się zjawiskowo. Podczas podchodzenia do lądowania podziwiać można było dużo zieleni, czyli coś czego mi bardzo brakuje na Islandii. Jednocześnie dostrzec można było, że w Glasgow powita nas deszczem.
Ogólna ocena klasy biznes w liniach Icelandair
Swój pierwszy lot w klasie biznes zapamiętam bardzo dobrze. Zdecydowanie na największy plus Icelandair zasłużył sobie ogromnymi i bardzo wygodnymi siedzeniami. Do tego smaczny posiłek, dobrze działający Internet i dbająca o komfort pasażerów załoga sprawiły, że chętnie skorzystałbym z lotu w klasie biznes ponownie. Tym razem jednak na nieco dłuższej trasie, by móc bardziej nacieszyć się tym lotem. A do tego zobaczyć, jak różni się serwis na transatlantyckich lotach od tego na rejsach europejskich.
Komentarze