Są takie miasta, które przypadają nam do gustu od razu. Gdy w październiku 2017 roku odwiedziłem Toronto po raz pierwszy, już wtedy wiedziałem, że do tego miasta na pewno jeszcze wrócę. Udało się, nawet zdecydowanie wcześniej, niż myślałem. W dzisiejszym poście zabiorę Was do największego miasta w Kanadzie. Pokaże Wam, co można robić w Toronto. Gdzie pójść, co zjeść, czy gdzie kupić pamiątki. Nie zabraknie także kilku praktycznych informacji.
Wjazd do Kanady
Zanim zaczniemy odkrywanie Toronto, najpierw kilka praktycznych informacji. Na początek ta najważniejsza, czyli przepisy wjazdowe do Kanady.
Posiadacze polskich paszportów nie potrzebują wizy, by wjechać na terytorium Kanady, jednakże zobowiązani jesteśmy do złożenie przez Internet wniosku o eTA, czyli wniosek o tzw. Elektroniczną Autoryzację Podróży.
Koszt takiego wniosku to zaledwie 7 dolarów kanadyjskich, natomiast eTA ważna jest przez 5 lat. Chyba, że wcześniej kończy Wam się ważność paszportu. Wypełnienie wniosku nie jest skomplikowane, dostępne są także materiały pomocnicze w języku polskim, natomiast na zatwierdzenie wniosku czeka się z reguły kilka minut. Nic nie trzeba drukować, Wasza „eTA” przypisana jest do Waszego paszportu.
Więcej szczegółowych informacji na temat wniosków o „eTA” znajdziecie tutaj!
Po przylocie do Kanady każdy wypełnia deklarację celną. Kiedyś robiło się to w samolocie, a następnie właściwie to samo na komputerze na lotnisku. Aktualnie robi się to tylko na lotnisku. Następnie rozmowa z celnikiem. Przy mojej pierwszej wizycie w Kanadzie spytano mnie tylko o cel wizyty. Jednakże za drugim razem pytań było zdecydowanie więcej i były bardziej szczegółowe. Po co, na jak długo, w jakich hotelach się zatrzymuję czy ile mam pieniędzy ze sobą. Jeśli podróżujesz w klika osób, deklarację możecie wypełniać razem. To dobra informacja dla tych, co niepewnie się czują z językiem angielskim. Choć formularze są dostępne także w języku polskim, to jednak przy rozmowie z celnikiem może Wam być po prostu łatwiej.
Dojazd z lotniska do centrum Toronto
Gdy przylatujecie do Toronto z Europy, zapewne wylądujecie na lotnisku Toronto – Lester B. Pearson, którego międzynarodowy skrót to YYZ. Lotnisko to ma bardzo dobre połączenie z centrum miasta, które obsługiwane jest przez pociąg „UP Express”, który z lotniska dojeżdża do stacji UNION, w samym centrum Toronto, tuż przy CN Tower.
Hotele w Toronto
W Toronto miałem okazję nocować w dwóch hotelach: Bond Place Hotel a także w Chelsea Hotel. Oba zlokalizowane są w ścisłym centrum miasta. Ten pierwszy wychodził najatrakcyjniej cenowo, jeśli chodzi o hotele w centrum miasta, a zatrzymałem się tam na 3 noce, więc różnica była odczuwalna. Hotel bez większych luksusów, ale generalnie w porządku.
Chelsea Hotel przypadł mi jednak nieco bardziej do gustu. Tutaj pokoje były większe, był basen z widokiem na CN Tower, a także ciekawy taras widokowy. Ten w sezonie zimowym niestety jest zamknięty. Hotel jest ogromny, często wybierany przez załogi pokładowe przeróżnych linii lotniczych. Momentami w recepcji może być dość tłoczno, natomiast czas oczekiwania na windy również może być nieco wydłużony.
Znamy już zasady wjazdowe do Kanady, wiemy jak dojechać do miasta czy gdzie szukać noclegu. W takim razie najwyższy czas na zwiedzanie Toronto. I nie tylko.
Co robić w Toronto?
CN Tower / La Tour CN
Moje pierwsze skojarzenie z Toronto to właśnie CN Tower. Większa, która jest największa atrakcją turystyczną tego miasta.
Całkowita wysokość wieży wynosi 553 metry, natomiast pierwszy punkt widokowy znajduje się na wysokości 346 metrów. Muszę przyznać, że już sam przejazd windą robi spore wrażenie. Całą podróż trwa jakieś 58 sekund. Winda jest przeszklona, więc widzimy jak szybko znajdujemy się coraz to wyżej. I choć może z ziemi konstrukcja ta wcale nie wydaje się aż taka wysoko, ze względu na liczne wieżowce znajdujące się w Toronto, to w momencie gdy znajdujemy się już ponad nimi, to uświadamiamy sobie, jak wysoko aktualnie się znajdujemy. Co więcej, również pewien fragment podłogi w windzie jest szklany! Także jak ktoś ma lęk wysokości, to nie patrzcie w dół!
Na tym poziomie na kilku ekranach możemy podziwiać także tych odważnych, którzy zdecydowali się na tzw. „Edge Walk”, czyli spacer po krawędzi wieży. Dla mnie to zdecydowanie za dużo wrażeń, ale może ktoś z Was by się skusił. Nie jest to może najtańsza atrakcja, ale zdecydowanie to może być niezapomniane przeżycie! Na 342 metrze znajduje się drugi taras, na którym stanąć możemy na szklanej podłodze.Tutaj także możemy wyjść na zewnętrzny punkt i obejść wieżę dookoła. Tutaj za dobrych zdjęć nie zrobimy ze względu na liczne zabezpieczenia, ale wiatr można poczuć!
Ripley’s Aquarium of Canada
Akwarium, które zlokalizowane jest tuż przy CN Tower, to miejsce gdzie możecie zobaczyć 16 000 wodnych stworzeń: od małych rybek po sporych rozmiarów rekiny, które znajdują się w strefie „Dangerous Lagoon”, gdzie te ogromne stworzenia przepływają nam nad głowami.
Wstęp do Ripley’s Aquarium of Canada kosztuje 33 dolary, jednakże jeśli planujecie odwiedzić zarówno akwarium jak i CN Tower to warto pomyśleć o zakupie łączonego biletu, co pozwoli Wam zaoszczędzić kilka dolarów. Atrakcje tą szczególnie polecam tym, którzy wybierają się tam z dziećmi.
Toronto Islands
To właściwie zbiór kilku wysepek na jeziorze Ontario, połączonych ze sobą mostami. Z pewnością jest to bardzo fajna opcja na spędzenie czasu tutaj, gdy odwiedzamy Toronto latem. Zimą promy odpływają tylko na wyspę „Ward’s Island”. Rejs trwa jakieś 10-15 minut, a bilet kosztował około 7-8 dolarów.
Ze względu na fakt, iż odwiedzałem to miejsce zimą, nie zrobiło to na mnie szczególnego wrażenie, jednakże wierzę, że latem jest to miejsce, które koniecznie trzeba odwiedzić. Mimo wszystko, nie żałuję, że się tam wybrałem. Z wyspy podziwiać można rewelacyjny skyline Toronto, a także możemy odpocząć od zgiełku miasta.
Nathan Phillips Square
Plac w centrum Toronto, na którym znajduje się ogromny, podświetlany napis „Toronto”. Miejsce to zdecydowanie większe wrażenie robi wieczorem. Dodatkowo w sezonie zimowym, możecie pojeździć tam na łyżwach. Koszt wypożyczenia łyżew na 2 godziny to 10 dolarów kanadyjskich!
Toronto Eaton Center
Na skrzyżowaniu ulic Yonge Street i Dundas Square znajduje się spore centrum handlowe Eaton Center, gdzie na 5 poziomach odwiedzić możecie ponad 300 sklepów. Planujecie zakupy w Toronto? Wybierzcie się właśnie tutaj!
China Town
Każde duże miasto ma swoje China Town. Obecność dzielnic chińskich, koreańskich czy portugalskich w mieście takim jak Toronto tym bardziej nie powinna dziwić. W końcu wg ONZ to właśnie Toronto wybrane zostało najbardziej multikulturowym miastem świata.
Sama dzielnica, mimo że znajduje się w bliskim sąsiedztwie ścisłego centrum miasta, zupełnie nie przypomina tego Toronto, którym tak się zachwycałem. Nie ma tutaj drapaczy chmur, a w zamian mamy wszędzie napisy w języku chińskim, nie brakuje straganów z owocami i warzywami czy chińskich knajpek. Według mnie warto się tutaj wybrać. Nawet jeśli to nie Wasz klimat, to na pewno uda Wam się tutaj kupić niedrogie pamiątki z Toronto.
Bez problemu znajdziecie tutaj magnesy za mniej niż 2 dolary czy koszulki za 3-4 dolary. Syropu klonowego czy miniaturek CN Tower również tutaj pod dostatkiem.
Tim Hortons
Mówi się, że nie ma nic bardziej kanadyjskiego niż kawa w kawiarni sieci Tim Hortons. Warto się tam wybrać i podobnie jak Kanadyjczycy, skusić się na słynną „double double”, czyli kawę z podwójnym cukrem i podwójnym mlekiem. Spotkałem się gdzieś kiedyś z określeniem, że tylko tak da się ją pić. Coś może w tym być prawdy, bo ja kawy niby nie słodzę, kawy z cukrem wręcz nie znoszę, ale tą wypijałem bez problemu. Co ciekawe, za ogromną double double zapłacicie nie więcej niż 2 dolary!
Niagara Falls
Niespełna 2 godziny drogi dzielą nas od słynnego wodospadu Niagara. Z Toronto możecie się tam dostać między innymi autobusami – Megabus i Greyhound. Odjeżdżają one z Toronto Coach Terminal, który zlokalizowany jest przy 610 Bay Street. Dworzec mały, niezbyt piękny, ale w samym centrum miasta, także nie będziecie mieć problemu ze znalezieniem go.
Ja za bilety na Niagarę w dwie strony zapłaciłem jakieś 40 dolarów, jednakże muszę przyznać, że kupowałem je dość późno, więc nie wykluczone, że można je upolować trochę taniej. Autobus zawsze przyjeżdżał na czas, jednakże Wi-Fi, które powinno działać, nigdy nie działało. O ile przy wycieczce na Niagarę nie przeszkadzało mi to jakoś bardzo, o tyle przy 6-godzinnej podróży z Montrealu do Toronto trochę mi tego Internetu brakowało.
Niagara bez wątpienia robi wrażenie, jednakże tutaj także zdecydowanie lepiej wybrać się latem. Wtedy do wyboru macie mnóstwo ciekawych atrakcji, jak chociażby flagowe podpłynięcie małym stateczkiem pod wodospad i poczuć tą wodę na sobie. W sezonie zimowym jest to niestety niedostępne.
Warto także pamiętać, że okolice wodospadu to ogromne centrum rozrywki. Jest tam między innymi diabelski młyn, z którego podziwiać możecie wodospad. Koszt takiej atrakcji to 12 dolarów.
Uncle Tetsu’s Japanesse Cheesecake
Toronto zostało uznane przez ONZ za najbardziej multikulturowe miasto na świecie. To ma swoje odzwierciedlenie w tamtejszej kuchni. W mieście tym zjedzie wszystko, na co macie ochotę. Zaczynając od japońskich ramenów, wietnamskich zupek pho, a kończąc na polskich pierogach. Dla mnie to raj, w szczególności teraz, gdy mieszkam na Islandii, gdzie jakość tutejszego jedzenie pozostawia wiele do życzenia.
Koło lokalu „Uncle Tetsu’s” przechodziłem wielokrotnie i nie raz widziałem tam sporą kolejkę po japoński sernik. Miejsce to znajduję się dosłownie obok dworca autobusowego w Toronto (ten dworzec, z którego odjeżdża Megabus czy Greyhound). Pewnego wieczoru stwierdziłem, że tym razem i ja postoję. Czekałem jakieś dobre pół godziny, wieczorem, przy minusowej temperaturze. Serniki są świeżo wypiekane, dlatego gdy pewna porcja się skończy, trzeba poczekać na kolejną pulę kilkunastu serników. Z tego też względu możecie kupić tylko jeden sernik. Jeśli chcecie kolejny, to musicie znowu ustawić się w kolejce! Ja miałem to szczęście, że staliśmy w kolejce we dwójkę! 😀
„Uncle Tetsu’s” to japońska sieciówka. A jej pierwszy punkt poza Azją został otwarty właśnie w Toronto. Osobiście bardzo miło się zaskoczyłem, gdy lokal ten przypadkowo odkryłem w australijskim Melbourne.
Stwierdzam, że zdecydowanie warto było postać w tej kolejce, by dostać ten puszysty sernik. Zdecydowanie różnił się od tego naszego, polskiego. Nasz jest taki bardziej tłusty, cięższy. Ten natomiast był puszysty, „trzęsący się”. Początkowo obawiałem się jak go zjem, gdyż w pokoju nie miałem żadnego noża czy widelca. Ale zdecydowanie można poradzić sobie bez tego!
A może Montreal? Albo Vancouver?
Kanada to kraj ogromny. Jeśli planujecie dłuższy pobyt w kraju klonowego liścia warto rozważyć odwiedzenie kolejnego miasta, jak na przykład Vancouver czy Montreal.
Osobiście wybrałem się na krótką wycieczkę do Montrealu. Bardzo chciałem znaleźć się w tej części Kanady, gdzie zamiast „hello” wszędzie słyszysz „bonjour”. I choć Montreal nie przypadł mi tak samo do gustu jak Toronto, to mimo wszystko cieszę się, że mogłem tam być i zobaczyć zupełnie inną Kanadę. Tą francuskojęzyczną. Bardziej europejską.
Loty na trasie Toronto – Montreal realizowane są bardzo często. Ja osobiście wybrałem linie Air Canada z lotniska Toronto Billy Bishop City Airport, które znajduje się na wyspie. Lotnisko jest malutkie, a dostać się na nie możemy podwodnym tunelem lub promem. Przeprawa promowa trwa jakieś 90 sekund. 😀 Lot do Montrealu nie trwał nawet godziny. Co ciekawe, miałem lecieć rejsem o 10:15, jednakże na lotnisko przybyłem nieco wcześniej i Pani zaproponowała lot o 9:15. I w ten oto sposób o 8:30 przeszedłem przez kontrolę bezpieczeństwa, a jakieś pół godziny później byłem już na pokładzie Dasha Q400, z którego mogłem podziwiać centrum Toronto.
W drogę powrotną skorzystałem z Megabusa. To opcja zdecydowanie tańsza, jednakże trzeba się liczyć z 6 godzinami spędzonymi w autokarze.
Ciekawą propozycją jest także podróż pociągiem „The Canadian”, który wyrusza z Toronto, a jego stacja docelowa to Vancouver. Podobno piękna trasa i niesamowita przygoda. O pociągu więcej poczytać możecie tutaj! Cała podróż trwa…. 3 dni i 14 godzin. Skusilibyście się? Czy jednak wybralibyście około 5-godzinny lot samolotem? 🙂
Mam nadzieję, że powyższy wpis Wam się podobał i choć trochę zachęcił Was do odwiedzenia Toronto! A jeśli ktoś miał już okazję odwiedzić największe miasto w Kanadzie to niech koniecznie podzieli się swoimi wrażeniami!
Komentarze