Tego typu podsumowanie stało się moją blogową tradycją. W tym roku poszedłem nieco format, idąc nieco na łatwiznę, tworząc podsumowanie na swojej instagramowej relacji. Jednakże zdecydowanie brakuje mi tego wpisu także tutaj, dlatego też z lekkim opóźnieniem zdecydowałem się na lotnicze podsumowanie 2020 roku także tutaj.

Miniony rok rozpoczął się naprawdę nieźle. Nowy kraj odwiedzony już w styczniu, jeden większy wyjazd zaplanowany w marcu. A co było później to każdy widział. Świat wywrócony został do góry nogami, a nasze podróże zmieniły się nie do poznania. Dlatego też dziś jeszcze bardziej doceniam to, co w 2020 roku udało mi się zobaczyć. W końcu ostatecznie trochę lotów doszło do skutku, a nawet było ich więcej niż tych odwołanych. Tym bardziej biorąc pod uwagę fakt, że początek 2021 roku raczej nie wiele różni się od swojego poprzednika.

Lotnicze podsumowanie 2020 roku, w którym wspominam swoje ubiegłoroczne loty
Zdjęcie z mojego krajowego lotu na trasie z Reykjaviku do Akureyri. W obu kierunkach samolot był praktycznie pełny.

Gdzie byłem w 2020 roku?

W przeciągu dwunastu miesięcy udało mi się być w 6 krajach, a nawet w 7, jeśli doliczyć do tego dwa noclegi w Wielkiej Brytanii. Oprócz Polski i Islandii, odwiedziłem także Portugalię, Niemcy, Holandię oraz Włochy. Co ciekawe, w grupie tej znalazły się dwa kraje z mojego top 3 europejskich krajów, które od długiego czasu bardzo chciałem odwiedzić, a jakoś nigdy nie było po drodze. Tutaj oczywiście mam na myśli Portugalię oraz Włochy. Ze wspomnianej trójcy zostaje w takim razie jeszcze tylko Szwajcaria. Czy uda się w tym roku? Na chwilę obecną Szwajcaria nie ma jakiś bardzo rygorystycznych przepisów wjazdowych, więc myślę, że to może być jakiś pomysł… . 🙂

Jak pokazuje to lotnicze podsumowanie 2020 roku, ostatecznie ten rok nie był aż tak całkowicie nieudany. :)
Jak pokazuje to lotnicze podsumowanie 2020 roku, ostatecznie ten rok nie był aż tak całkowicie nieudany. 🙂

Portugalia

Od dawna marzyłem o zjedzeniu Pasteis de w Portugalii i w końcu się udało. Lizbona okazała się być świetnym pomysłem na weekendowy wyjazd z styczniu. Bardzo przyjemna pogoda, która jak najbardziej pozwalała na delektowanie się kawą czy obiadem pod gołym niebem. Dałbym wiele, by znów podziwiać Lizbonę z okien żółtego tramwaju linii 28… . 🙂

Tramwaje w Lizbonie
Tramwaje to bez wątpienia jeden z symboli Lizbony.

Niemcy

Berlin to była taka wycieczka na pocieszenie po nieudanym Cyprze. Niezmiennie to powtarzam, że Berlin to jedno z moich ulubionych miast w Europie, a nawet i na świecie. Mój sierpniowy, trzydniowy pobyt to chyba mój najdłuższy pobyt w stolicy Niemiec. Pamiętam, że pogoda była wtedy bardzo wakacyjna, a jednego dnia termometry pokazywały aż 36 stopni. Ciekawe, ile w tym czasie było na Cyprze. 🙂

Wysoka aluminiowa rzeźba na jeziorze w Berlinie
Berlin to miasta, do którego mogę ciągle wracać i wracać.. 🙂

Holandia

Pobyt w Holandii bez dwóch zdań mogę uznać jako ten najbardziej intensywny wyjazd w tym roku. Korzystając ze świetnie działającej komunikacji publicznej w Holandii, w ciągu trzech dni udało być się w kilku różnych miejscach. W Zaandam podziwiałem urocze, wręcz bajkowe budynki,. w Zaanse Schans były wiatraki, czyli to z czym kojarzy nam się Holandia najbardziej. Był krótki przystanek w Leiden, totalnie zakochałem się w Utrechcie, natomiast w dniu swoich urodzin byłem w Den Haag, na plaży w Scheveningen, a zanim wieczorem udałem się do Eindhoven, skąd kolejnego dnia rano miałem samolot do Poznania, zatrzymałem się jeszcze na krótki spacer po uwielbianym przeze mnie Rotterdamie.

Ogromne drewniane, holenderskie buty.
De klompen, czyli drewniane, holenderskie chodaki. Zdecydowanie jeden z najbardziej rozpoznawalnych symboli Holandii.

Włochy

Niewiele brakowało, a ten wyjazd także nie doszedł by do skutku. W Polsce czerwone strefy, wszystko znowu zaczynało się zamykać. Informacjami o koronawirusie, obostrzeniach wprowadzanych przez kolejne kraje byłem bombardowany ze wszystkich stron. Jeszcze będąc na lotnisku zastanawiałem się, czy powinienem do Włoch lecieć. Ostatecznie poleciałem i ani przez moment tego nie żałowałem. Śmiałem się, że to wyjazd z cyklu „Lecę do Włoch na pizzę, tak na wszelki wypadek, jakby świat się miał zaraz skończyć”. No i pizzę jadłem. Dużo pizzy jadłem, jak na tak krótki pobyt. <3

Koloseum w Rzymie
Aż ciężko uwierzyć, że dopiero teraz udało mi się dotrzeć do Włoch! Już nie mogę się doczekać, kiedy znowu uda mi się tam powrócić!

Gdzie nie byłem w 2020 roku?

Pewnie jak u wielu z Was, rok 2020 stał pod znakiem niepewności i odwołanych lotów. Tylko w samym marcu przepadło mi 10 lotów. Nie ukrywam, że to właśnie tego wyjazdu jest mi najbardziej szkoda. Dlaczego? Bo to miał być rodzinny wyjazd do Tajlandii, czyli do kraju, który jest mi bardzo bliski. I cieszyłem się bardzo na to, że będę moim bliskim mógł pokazać ten wspaniały kawałek świata. Niestety nic z tego nie wyszło.

Podobnie jak z zaplanowanych wakacji na Mykonos, Cyprze czy weekendowego wyjazdu do Mediolanu. W przypadku Cypru to akurat sam zrezygnowałem, ze względu na konieczność wykonania testu przed przylotem. To miał być krótki, czterodniowy wyjazd. Bilet kupowany dwa tygodnie przed wylotem, w środku lata. W normalnych czasach rzekłbym wręcz że last minute. Tanie bilety, tani nocleg, natomiast test już nieco droższy. Po prostu stwierdziłem, że się nie opłaca. Bilety przepadły.

Przepyszne, greckie jedzenie z grilla, które udało mi się znaleźć w poznańskiej knajpie Mykonos.
Na Mykonos nie udało mi się polecieć, ale udało mi się znaleźć Mykonos w Poznaniu… 😀

Jednakże muszę przyznać, że za wszystkie odwołane loty udało mi się odzyskać pieniądze. W jednych liniach trwało to krócej, w innych dłużej. Raz musiałem też skorzystać z funkcji chargeback w banku. A nawet udało się dostać zwrot za hotel w Tajlandii, który zarezerwowany był w opcji bezzwrotnej. Także generalnie muszę przyznać, że ostatecznie jakoś stratny na tym wszystkim nie byłem. Jednocześnie przyznaję się, że „Wizz Flex” w Wizz Air stał się moją ulubioną usługą dodatkową tego przewoźnika w przypadku lotów, które kosztują trochę więcej niż 10 euro. 😛

Lotnicze podsumowanie 2020 roku, czyli moje loty w liczbach

Łącznie udało mi się lecieć samolotem 20 razy, z czego aż 7 lotów było lotami krajowymi. Łącznie w powietrzu spędziłem 45 godzin i 15 minut, czyli tak jakby prawie dwa dni. Trzy miesiące mieszkania w Poznaniu wystarczyły, by poznańskie lotnisko znalazło się czołówce najczęściej odwiedzanych przeze mnie lotnisk (5 razy), zaraz za Warszawą (7) oraz Keflavikiem (7).

Co ciekawe, Reykjavik w 2020 roku był jedynym miastem, w którym leciałem z dwóch różnych lotnisk. Po raz pierwszy miałem okazję lecieć z małego lotniska w Reykjaviku (RKV), przy okazji mojego pierwszego krajowego lotu na Islandii. Był to lot do Akureyri oraz z powrotem na pokładzie Dash’a należącego do linii Air Iceland Connect

Air Iceland Connect, czyli samolotem do Akureyri
Air Iceland Connect obsługuje głównie krajowe połączenia na Islandii. To właśnie tymi liniami leciałem z Reykjaviku do Akureyri.

Kolejny rok z rzędu najczęściej wybieranym przeze mnie przewoźnikiem był Wizz Air, którym miałem okazję lecieć 7 razy. Pięć lotów odbyłem na pokładzie na Polskich Linii Lotniczych LOT – wszystkie loty miały miejsce na lotach krajowych. Na trzecim miejscu Wizz Air UK z trzema lotami. Wśród linii lotniczych nie zabrakło także dwóch nowości, a są to portugalskie linie lotnicze TAP oraz wspomniany przeze mnie wcześniej islandzki przewoźnik Air Iceland Connect.

Jak lotnicze podsumowanie 2020 roku wypada na tle poprzednich lat?

Dwadzieścia lotów to całkiem sporo, biorąc pod uwagę to, jak mocno nasze podróże były utrudnione. Jednakże jak nie trudno się domyślić, wynik ten znacznie różni się od tych z poprzednich lat. Dla porównania, w rekordowym 2019 roku odbyłem 50 lotów, z czego tylko trzy z nich miały miejsce na trasach krajowych.

Jesteście ciekawi jak lotnicze podsumowanie 2020 roku wypada na tle tego z 2019? Zajrzyjcie to tamtego wpisu!
Jesteście ciekawi jak lotnicze podsumowanie 2020 roku wypada na tle tego z 2019? Zajrzyjcie to tamtego wpisu!

W 2018 roku samolotem leciałem niewiele mniej niż rok później, bo aż 48 razy, z czego 9 razy na trasach krajowych. Co ciekawe, wtedy „krajówki” udało mi się zaliczyć w kilku różnych krajach: w Kanadzie, Stanach Zjednoczonych, Tajlandii oraz Australii.

Samolot Boeing 737 linii Qanats na lotnisku w Sydney, w Australii
Jesteście ciekawi jak lotnicze podsumowanie 2020 roku wypada na tle tego z 2018? Zajrzyjcie to tamtego wpisu!

Wynik z 2020 roku porównywalny jest z poziomem z roku 2017, kiedy to odbyłem 22 podróże lotnicze.

Plany na 2021?

Na chwilę obecną większych planów nie mam. Chodzi mi gdzieś po głowie ta wspomniana wcześniej Szwajcaria, czy Grecja, ale czy coś z tego wyjdzie to się okaże. Nie ukrywam, że marzy mi się jakaś bardziej egzotyczna destynacja, z długim lotem na szerokokadłubowym samolocie. Ale czy to będzie już w tym roku do zrealizowania? To się okaże za kilka miesięcy! 🙂

Podejście samolotu do lądowania w Poznaniu z widokiem na rzekę Wartę oraz centrum miasta

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *